piątek, 26 lip 2019
21 groszy od słowa →
Miałem to napisać do pierwszego Dwutygodnika po powrocie, więc tylko trzy miesiące obsuwy, ale tak naprawdę miałem to napisać ponad dwa lata temu, i to już jakby gorzej, po drodze oczywiście mnóstwo poważnych wymówek, kręgosłup siadł (żeby raz), przewkleły katar, chłody, upały, zamknęli gazetę, otworzyli gazetę, to jakby trochę zamieszania, też trema, wypadałoby z czymś większym wrócić, a jak już raz wpadnę w taką spiralę, to się nigdy nie kończy, i najsilniejsza obawa, że jak tak otwarcie o pieniądzach rozmawiać, to kłopotliwe, zawsze są z tego kwasy, ale jak bliska mi osoba, kiedy gadaliśmy o pieniądzach z pisania, powiedziała, że może bym jednak zmienił branżę, no, to już usiadłem i napisałem, a jest to taki tekst, że raczej nie wiem, niż wiem, stanowiska się zderzają, najwięcej jest liczenia, przeliczania, wyceniania, choć jest coś takiego, pewnie nigdy wam tego nie mówiłem, ale jak coś czytam albo oglądam i bohaterowie wpadają w tarapaty, to zawsze najbardziej się obawiam, czy będą mieli za co żyć, rany, czy wystarczy im na jedzenie, na mieszkanie, jak wystarczy, to będzie dobrze, ale martwić by się trzeba raczej o co innego, za co on, ona żyje, że taką powieść pisze, takie zdania, ile te zdania w ogóle kosztują, no, to sprawdziłem.