W końcu udało mi się znaleźć pracę, w której nikt nie oczekuje, że będę aktywny od samego rana, mogę za to nadrabiać wieczorami. Pisać i redagować można równie dobrze w środku nocy. Tak zresztą robi wiele autorek i wielu autorów, z którymi współpracuję – widzę to po godzinach nadania maili z tekstami. „Skończyłem”, 3:34. „Napisane”, 5:19. Dopiero niedawno przyszło mi do głowy, że może to nie przypadek. Może sowy, poddawane przez lata szkolnej i zawodowej tresurze, instynktownie szukają zawodów, które w końcu pozwolą im się wyspać?
– kiedy Miesięcznik Znak zaproponował, żebym napisał esej o spaniu i pracy, aż podskoczyłem z radości, bo w końcu mogłem opowiedzieć, jak męczyłem się przez lata, jak przysypiałem na stojąco w autobusie, jak przysypiałem na zajęciach, na które chodziło 5 osób, jak straciłem jedną i prawie drugą pracę, bo rano nie umiem. I nawet miałem ostatecznie obalić kapitalizm za to, że nie pozwala mi spać, ale odkryłem taki twist, że wyszło jak w tytule, czyli ciekawiej. W numerze do tego m.in. Eliza Kącka o tym, że sny to literatura, a Barbara Sadurska o butach, to wiecie, co robić.