W Polityce moja notka o „Normalnych ludziach” Sally Rooney, okrzykniętej przez anglojęzyczne media „pierwszą wielką powieściopisarką pokolenia milenialsów”. Tutaj fragment, który nie zmieścił się na papierze:
Wśród literackich powinowatych Rooney wymienia się Kanadyjkę Sheilę Heti i Amerykanina Bena Lernera, czasem wspomina się Michela Houellebecqa, sama pisarka odwołuje się chętnie do George Eliot. Jednak trudno mi się oprzeć wrażeniu, że oszczędny, analityczny styl Rooney w połączeniu z jej wyczuleniem na złożone i niejednoznaczne relacje władzy sytuują ją niedaleko J.M. Coetzee’ego, autora Hańby czy Zapisków ze złego roku. Czytani razem, boomer i milenialka pokazywaliby, że wiek to tylko jedna z przewag, którymi posługujemy się w społecznych starciach.